wtorek, 23 czerwca 2015

Dzień taty...

23 czerwca. Co roku tego dnia każdy obdarowywuje swoich ojców, tatusiów prezentami, życzeniami...

Ja w dym dniu każdego roku od 2000go wedruję na cmentarz. Zapalić znicz. Zatrzymać się na chwile. Pomyśleć. Powiedzieć mu pare słow... Wiem, że opiekuje się mną na swój sposób. Patrzy tam z góry.
15lat temu zadawałam sobie pytanie "dlaczego?! Za co?! Dlaczego on?!". Miałam 10lat. Z perspektywy małej dziewczynki to była ogromna niesprawiedliwość!
Pojechał do pracy, nie potrafił siedzieć w miejscu. Nawet po pobycie w szpitalu. Pojechał na swoim rowerze... I tam dostał zawału. Już nie wrócił. Próbowali go reanimować na miejscu ale.. Zmarł w karetce bo ponoć nie mieli odpowiedniego sprzetu...
pamiętam powrot siostry do domu. To w jakim była stanie. Pamietam moja mame. Osunęła się po ścianie szlochając i krzycząc.
Później już tylko pogrzeb. Traumatyczne dla dziecka zdarzenie. Nie wiem co mówił ksiadz, nie wiem jak tam dotarłam. Nie wiem nawet kto był obok. Zapewne rodzina. Najbardziej zapadło mi w pamięć gdy opuszczali trumne do grobu i zasypywali piachem. Dopiero wtedy tak naprawde do mnie dotarło, że taty już z nami nie ma... Do tej pory gdy jestem na pogrzebie omijam ten moment. Stoje gdzieś na tyłach by tego nie widzieć... A jak już musze... Przypomina mi się ten dzień lutowy z 2000go roku. Zalewam się łzami. Nawet teraz gdy to pisze.. Widzę przez mgłe te literki... Bo czy można sie kiedykolwiek pogodzić ze śmiercią rodzica?

Tato. Kim był dla mnie? Zawsze gdy gmeram we wspomnieniach był bohaterem. Tyle robił w tej swojej pracy. Był taki silny. Pracował na budowie. Wiecznie opalony. Usmiechniety z platającymi sie wokolo niego psiakami. Miał dobre serce. Zwierzęta do niego lgneły. Ludzie też. Czesto go odwiedzałam w tej pracy. To co budował stoi do dziś. Zawsze gdy przejeżdżam przez Mikoszów niedaleko Strzelina mówie : widzisz ten dom i ten budynek? To budował moj tata. Skakałam po tych fundamentach.
zawsze rozpiera mnie duma.

Jego powroty z pracy wyglądały tak, że zawsze wyczekiwałam i pytałam co dla mnie ma. Miał. Za każdym razem. Jednego razu gdy akurat miałyśmy z koleżankami etap na chodowanie w pudełkach ślimaków to właśnie tato po pracy przywiózł mi ich kilka w wiadereczku. Och radość była ogromna.

I choc nie pamiętam tego jak mnie przytulał kiedykolwiek wiem, że mnie kochał. Na swój sposób. Nigdy nie krzyczał. Był uosobieniem spokoju. Raz jedyny gdy oglądał dziennik w tv a ja byłam za głośno. Wtedy krzyknął. Wiadomości, teleekspres to była jego świetość. Celebrował to zawsze.
Lubił spacery. Mam pełno zdjęć właśnie z nim na spacerze.
Gotował w domu też on.
Pewnego razu przywiózł do domu królika. Nie pozwoliłam go zabić. Karmiłam go chlebem i trawą. Potem ponoć uciekł. Teraz wiem co się z nim stało. Ale kiedyś dzieki tacie wierzyłam, że to ja go uratowałam od zjedzenia.

Róźnie mowimy tato, tatuś, tatul, ojciec... lub co gorsza: Stary- gdy słysze jak ktoś tak mówi zalewa mnie krew i szłag mnie trafia.
Utarło się takie durne mówienie o rodzicach. Dla mnie były i będą brakiem szacunku. . .
Wynika to zapewne z tego, że nie doceniamy tego co mamy, póki tego nie stracimy.

Może właśnie dlatego, że ja sama wychowywałam się bez ojca nie miałam odwagi na to by moje dziecko też pozbawić tej ważnej części jej świata? Z wyboru. Nie z powodu śmierci. Poprostu z wyboru "bo nam nie wyszło...". W dzisiejszych czasach tak łatwo nam ludziom dorosłym decydować za tego małego człowieka czy będzie miał mame na codzień a tate na weekend. A móże taty nie będzie w ogóle bo zatracił się w nowym życiu i dla pierwszego dziecka nie ma już czasu...

Nie ważne jak traci się tatę...Dla małej istoty to zawsze pozostanie, do końca życia- tragedią.

2 komentarze:

  1. smutne... aż łza w oku mi się zakręciła. Sama także straciłam ojca, ale w inny sposób. Po rozwodzie rodziców, a miałam wtedy nie więcej niż 5 lat. Nie wiem dlaczego nie odwiedzał mnie, nie zależało mu na kontakcie ze swoimi dziećmi. Dla swojego dziecka chce innej przyszłości chcę by Lena wiedziała że oboje rodziców zawsze będzie ją kochać bez względu na to czy będą razem czy też nie.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zawsze odejście rodzica świadczy o tym, że mniej kocha dziecko bo jest szereg sytuacji podbramkowych z których nie da sie wyjść razem mimo starań. moje zdanie jest jednak takie, że zawsze nawet gdy rodzice po rozejściu starają się nie wiadomo jak.. to odbija się na dziecku bo wali się jego mały wielki świat zwany RODZINĄ...

    OdpowiedzUsuń

Miło nam, ze nas odwiedziłeś!
Zapraszamy ponownie!