piątek, 12 maja 2017

Zatrzymaj się i doceń!

Związek dwojga ludzi to trudna i kręta droga przez życie. Różnice charakterów, podejścia do życia, sposób okazywania uczuć... to wpływa na relacje i dopasowanie się osób. Można przez lata również szczęśliwą relacje wypracować, dotrzeć się. Tylko TRZEBA CHCIEĆ!!!
Kiedyś znajomy powiedział mi, że związek to gra drużynowa, przecież gramy do tej samej bramki! No właśnie, a co jak nie gramy? Co kiedy ktoś jest obrońcą a druga osoba zamienia się w napastnika ale jakby z przeciwnej drużyny?
Podstawą związku są : zaufanie, rozmowa, wsparcie, zrozumienie i szacunek,  motyle w brzuchu z czasem znikają. Warto o nie walczyć. Zrobić czasem sobie randke. Jak kiedyś. Za dawnych lat, gdy byliście szczeniacko zakochani i siedzieliście gdzieś na parkingu do późnych godzin nocnych w zaparowanym aucie... Walczyć o bliskość. Namiętność. Gdy to sie wypala, nie czujesz już, że kręcisz partnera jest kiepsko. W natloku codzienności cieżko znaleźć odpowiedni moment. Oboje zapracowani, zabiegani. Jednak można. Wystarczą wspolne rozmowy wieczorem. Zainteresowanie tą drugą osobą. Okazanie jej wsparcia, zrozumienia. Miły sms w ciagu dnia. Telefon z zapytaniem jak mija dzień. Czasem to więcej niż tysiąc słów. To działa w obie strony.
A wiecie co jest najważniejsze? Dopingowanie. Tak. Dopingowanie siebie nawzajem. Gdy jednemu z partnerów coś nie wychodzi, myślicie że co chciałby usłyszeć? "Jesteś beznadziejny!"? Nie! Raczej "Nie martw sie następnym razem napewno Ci się uda!".
A kiedy cieszy sie z czegoś, że ktoś Wam coś zaproponował oraz Was docenił i chce sie tym z Wami podzielić, myślicie, że czego oczekuje? "Nawet o tym nie myśl. Zajmij się lepiej czymś innym"?
Nie! Raczej "Super! Fajnie, że ktoś docenia Twoją prace. "
To jest granie do jednej bramki. Wsparcie. Empatia. Zrozumienie.
Gdy planujesz jakiś swój rozwój. Dzielisz się tym z drugą osobą to czego oczekujesz? Wiadomo. Ciepłego słowa, wsparcia, motywowania. To uskrzydla. Bardzo. A jak powinie Ci się noga to co chciałoby się od drugiej połówki otrzymać? Wiadomo, że wsparcie. Nie dla każdego jest to jednak takie oczywiste. Każdy człowiek jest inny i nie każdy niestety potrafi postawić się na miejscu tej drugiej osoby. A to błąd. Czasem zanim coś komuś powiemy zastanówmy się 3 razy czy jej to nie zrani. Zastanówmy się co byśmy poczuli na jej miejscu. To tak wiele? Wydaje mi się, że nie. A jeśli tak to warto usiąść i się zastanowić nad tym co dają nam inni oraz co my im dajemy. Bo to co dajesz do Ciebie wraca...

Doceniajmy to co mamy. Ludzie ciągle gonią za pieniądzem, za lepszym bytem. To zrozumiałe. Każdy chce mieć w życiu lepiej. Jednak warto sie czasem na chwile zatrzymać i pomyśleć jak wiele mamy.
Zdrowie. Rodzine. Miłość. Gdyby któregoś z tych 3 cennych darów zabrakło w naszym życiu co wtedy? No właśnie.. pustke nie zawsze da sie zapełnić milionami monet. Dlatego walczmy o to co jest najważniejsze. Relacje miedzy ludźmi. Gdy są, układają się, jesteśmy szczęśliwi. Reszta też sie ułoży. Prędzej czy później...

poniedziałek, 8 maja 2017

Moja miłość

Zawsze podziwiałam ludzi, którzy mieli jakąś pasje. Nie ważne czy to było robienie zdjęć, uprawianie sportu czy zbieranie znaczków. Zresztą też ją miałam zanim pojawił się M. i Lenka. Niestety potem to się rozmyło... i uwierzcie mi, że gdy tak szukałam samej siebie to był najbardziej nijaki okres w moim życiu.
Jak mantra w głowie dźwieczały mi swojego czasu słowa "dziewczyno zrób coś z sobą! Znajdź sobie jakieś zajęcie a nie tak siedzisz ciagle przed tym komputerem!"

Ten ktoś miał racje. Nie czułam sie wtedy najlepiej sama ze sobą. Miałam wrażenie, że wszystko co robie nie ma jakiegoś większego znaczenia, sensu... czegoś takiego WOW!
Odkąd odstawiłam moją wielką miłość na bok (tj. rower) ciężko mi było znaleźć zastępstwo. Po narodzinach Lenki opieka nad nią pochłonęła mnie całkowicie. Szukałam tego co sprawiło by mi mega radość. Odrywało od codzienności. Podejmowałam próby prowadzenia bloga. Z pewnych względów co jakis czas się zniechęcałam. Gdy wróciłam do pracy, zjadla mnie rutyna. Nie chcialo mi się już nawet szukać pasji, odkrywać siebie... Wiedziałam jednak, że gdy czuje adrenaline, robie coś pod presją czasu, jestem wtedy  jak ryba w wodzie. Zaczełam wiec biegać - wymyśliłam, że skoro rower był moja wielką love to dlaczego nie zastapić go innym sportem? Nooo wszystko spoko, nawet się wkręciłam, endorfinki były, złapałam bakcyla. Niestety. Po wakacyjnym bieganiu nadeszła jesień i powróciły jak bumerang moje anginy oraz problemy zdrowotne. Szlag trafil bieganie.
Ale, ale.. w sumie to nawet nie pamietam od czego to się zaczęło. Jak na to wpadłam. Pamietam tylko, że zawsze uwielbialam mieć piękne pazurki zrobione u kosmetyczki...zresztą chyba jak prawie każda kobieta! Niestety nie trzymały się dłużej niż 2tyg ale cuda jakie robiła mi na nich znajoma kosmetyczka były przepiękne! Nie oszukujmy się jednak.. koszt takich wizytek 2razy w miesiącu to  ok. 100-120zl. Nie stać mnie było na takie rarytasy.
Pewnego razu, siostrzenica kupiła zestaw do maniciure hybrydowego Semilac. Następnie koleżanka. Były zadowolone. Kilka razy nawet oddałam się w ich ręce. Powypytywałam obie troche i pomyślałam "właściwie, czemu nie? Zainwestowanie jednorazowo jakichś 220zl w zestaw to 2 miesiące wizyt u kosmetyczki" .
Wymyśliłam, że chce taki zestaw na urodziny. Miesiąc wcześniej pożyczyłam zestaw od siostrzenicy, ponieważ koleżanka robiła impreze urodzinową i chciałam mieć piękne pazurki. Przy okazji załapała się sama solenizantka.
To był stres! Ktoś oddaje się w Twoje ręce z zaufaniem (no może nie do końca z całkowitym zaufaniem, bo kształt pazurków formowała sama, skórki również). Efekt końcowy jednak cieszył jej oko i moje.
Ktoś może powiedzieć : czym ona się tak jara? Wielkie mi rzeczy pomalować paznokcie..
Niby nic. Jednak ja się jaram! Nie sądziłam, że coś takiego będzie mnie relaksowało, dawało radość, że w ogóle będę miała do tego CIERPLIWOŚĆ! Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że ja zakręcona, ciągle w biegu miałabym 3h siedzieć i dłubać komuś w paznokciach? Serio? A jednak...Moje jaranie się, trwa nadal i nie zapowiada się wypalenie. Jestem samoukiem. Na początku robiłam pazurki tylko sobie oraz Joli (solenizantka o której pisałam wyżej). Z biegiem czasu moje wkładanie w to serca zostało szerzej docenione.
Ciagle sie ucze, kompletuje palete kolorów, podpatruje na insta zdjęcia, szukam inspiracji... nie znudziło mi się. Nie mogłabym jednak oddać się temu jako stałej pracy zarobkowej. Jako hobby mnie to relaksuje po ciężkim dniu w pracy ale gdyby to miało być moim źródłem dochodu i pracą ok 8h dziennie? Obawiam się, iż by mi to zbrzydło a nie chciałabym robić klientek "na sztukę"... wkładam w to całe serducho bo mam na to czas i owe serducho rośnie gdy otrzymuje się miłe wiadomości od zadowolonych kobietek jak również zaufanie, którym mnie obdarzają(tak, tak Jola już nie nadaje im kształtu sama).

Warto szukać tego co nam w duszy gra, bo kiedy już to odnajdziemy uczucia, które nas rozpierają są bezcenne! Po cichu marze o kursie kosmetycznym ale może na któreś urodziny...kiedyś...kto wie...