czwartek, 28 stycznia 2016

Ciocia dobra rada

Nic mnie tak nie irytuje jak idealne matki, które wszystko wiedzą najlepiej i mają dla innej mamy tysiąc złotych rad co robić i jak robić aby z jej dzieckiem było „wszystko OK”. Nie istotne czy sprawa dotyczy kolek, ząbkowania, choroby czy innych zdarzeń, które owa jakże doświadczona rodzicielka już przeszła i ma w małym paluszku.
Ja sama czasem łapię się na tym, że pytam koleżankę, która urodziła dziecko później niż ja czy próbowała np. tego lub tamtego ale UWAGA! PYTAM JEJ najzwyczajniej w świecie i mówię, że u nas się akurat sprawdziło ale każde dziecko jest inne i na jej syna/ córkę nie koniecznie musi działać. Nie sugeruje jej natarczywie, że musi koniecznie spróbować bo przecież na moją Lenor zadziałało i na innej koleżanki dziecko też.  Jestem w tym temacie delikatna, dlatego że gdy sama słyszałam te „rady” będąc świeżo upieczoną mamą – nóż mi się w kieszeni otwierał.
Wiem, że nie zawsze intencje takiej osoby są złe. Zwykle tacy ludzie mówią nam to w dobrej wierze „chcąc” nam pomóc tyle, że nie każdy tej pomocy potrzebuje a czasem źle dobierając słowa możemy komuś sprawić więcej przykrości i bardziej mu podnieść ciśnienie niż się nam wydaje….
Po urodzeniu Leny nie byłam zbytnio pewna wszystkiego co robię. Trudność na początku sprawiało mi dobieranie ubioru dla małej na przełomie zima/wiosna. Leciałam więc często do siostry, która mieszkała niedaleko mnie i pytałam. Nie czułam się pewnie więc prosiłam o radę, jednak kiedy wiedziałam, że ubrałam małą dobrze a ktoś podchodził i mówił „ubierz jej czapkę, przecież jej zimno” podnosiło mi się ciśnienie. Te pytania i złote rady każda matka, która jest utwierdzona w słuszności swojego czynu odbiera jako atak i uwłaczanie jej samej jako rodzicielce oraz podkopuje jej poczucie własnej wartości bo kierował nią instynkt macierzyński.

Na takie osoby ja obrałam trzy sposoby:
  •        jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam licząc przy tym do dziesięciu
  •         odpowiadam pół żartem, pół serio co myślę o owej radzie
  •        jeżeli osoba jest „męcząca” informuje, że” wypróbuje” jej metodę



Apogeum dobrych rad nastało u nas w czasie trudnego okresu tj. my kontra pampers a teraz podczas odstawiania smoczka. Ja sama jestem zdania, że nic na siłę. Krzykiem i groźbami zwykle odnosi się zupełnie odwrotny skutek niż zamierzony. Zawstydzając dziecko i wbijając szpilę w jego godność również niewiele zdziałamy. Wśród starszych osób taka taktyka jest nam powszechnie znana „ciuś ciuś taka duża/ładna dziewczynka i ma smoczka/pampersa?”. Najbardziej jako matkę boli mnie to, że są to przechodnie na mieście, którzy nas kompletnie nie znają, nic o nas nie wiedzą a wścibiają nochala nie w swoje gniazdo! Ostatnio zdarzyła nam się taka sytuacja:

 Wyszłyśmy z Lenor spacerkiem odwiedzić moją mamę. W ciągu pół godziny dwie mijające nas starsze osoby z ową taktyką opisana powyżej zwróciły się do Leny. Za każdym razem patrzyła na mnie pytająco a ja zatrzymywałam się i tłumaczyłam „nie martw się Pani nie zabierze Ci mońka, po prostu chciała Ci powiedzieć, że jesteś dużą, śliczną dziewczynką i nie chciałaby, żeby taka księżniczka przez monia miała problemy z ząbkami”. Zwykle nie skupiam się na przechodniu tylko na moim dziecku. Miarka jednak tego dnia przebrała się gdy weszłyśmy do kwiaciarni. Na powitanie usłyszałyśmy „ciuś ciuś (…)”. Mała popatrzyła na mnie ze łzami w oczach robiąc podkówkę i szykując się do płaczu. Odeszłyśmy na bok. Wytłumaczyłam, przytuliłam, uspokoiłam ale nie wytrzymałam i powiedziałam do owej Pani: „Wie Pani co, jest Pani już trzecią osobą, która w ciągu pół godziny zwraca mojemu dziecku w ten sam poroniony dla mnie sposób uwagę. Zawstydzając ją nie pomaga jej Pani a wręcz odwrotnie. Jest bardzo wrażliwa i bierze to do siebie. Dzieci mają również uczucia.” Na co zmieszana Pani „ Jezu przepraszam, ja nie wiedziałam”. Kupiłyśmy co zamierzałyśmy i wyszłyśmy. 
Pewnie pomyślała, że jestem przewrażliwionym babsztylem chuchającym i dmuchającym na małą smarkule. Mam to gdzieś. Ja w swoim dzieciństwie wiecznie słyszałam uwagi, które podkopywały moją pewność siebie i wpędzały mnie w kompleksy. Nie chce powielać tego schematu. Chce żeby moje dziecko wkroczyło w ten świat pewne siebie, nie bojąc się mówić o tym co czuje i stawiając granice. Ja tego nie potrafiłam. Byłam zakompleksioną szarą myszką. Brałam wszystko za bardzo do siebie. A jaka jest Lena? Póki co wyrasta na przebojową, odważną dziewczynkę, która nie ma problemu z komunikatywnością oraz relacjami z innymi, dlatego za złote rady jednak podziękuję i postawie w dalszym ciągu na własną intuicję oraz matczyną miłość!

7 komentarzy:

  1. Niestety jest pełno takich osób! U mnie moja teściowa. . Wszystkoo o wie najlepiej - w końcu 3 synów wychowała.. i zawsze chce te stare metody stosować.. tylko że K. Ma alergie i nie może wszystkiego. .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie to - starym rocznikom ciężko przyjąć do wiadomości, że mogą robić coś źle. Najgorsze jest to, że przy alergii taka osoba może zrobić dziecku krzywde:(

      Usuń
    2. Dokladnie..
      A co u Was słychać! ?
      Dawno Was tu nie było

      Usuń

Miło nam, ze nas odwiedziłeś!
Zapraszamy ponownie!