Nic mnie tak nie irytuje jak idealne matki, które wszystko
wiedzą najlepiej i mają dla innej mamy tysiąc złotych rad co robić i jak robić
aby z jej dzieckiem było „wszystko OK”. Nie istotne czy sprawa dotyczy kolek,
ząbkowania, choroby czy innych zdarzeń, które owa jakże doświadczona
rodzicielka już przeszła i ma w małym paluszku.
Ja sama czasem łapię się na tym, że pytam koleżankę, która
urodziła dziecko później niż ja czy próbowała np. tego lub tamtego ale UWAGA!
PYTAM JEJ najzwyczajniej w świecie i mówię, że u nas się akurat sprawdziło ale
każde dziecko jest inne i na jej syna/ córkę nie koniecznie musi działać. Nie
sugeruje jej natarczywie, że musi koniecznie spróbować bo przecież na moją
Lenor zadziałało i na innej koleżanki dziecko też. Jestem w tym temacie delikatna, dlatego że gdy
sama słyszałam te „rady” będąc świeżo upieczoną mamą – nóż mi się w kieszeni
otwierał.
Wiem, że nie zawsze intencje takiej osoby są złe. Zwykle
tacy ludzie mówią nam to w dobrej wierze „chcąc” nam pomóc tyle, że nie każdy tej
pomocy potrzebuje a czasem źle dobierając słowa możemy komuś sprawić więcej
przykrości i bardziej mu podnieść ciśnienie niż się nam wydaje….
Po urodzeniu Leny nie byłam zbytnio pewna wszystkiego co
robię. Trudność na początku sprawiało mi dobieranie ubioru dla małej na
przełomie zima/wiosna. Leciałam więc często do siostry, która mieszkała
niedaleko mnie i pytałam. Nie czułam się pewnie więc prosiłam o radę, jednak
kiedy wiedziałam, że ubrałam małą dobrze a ktoś podchodził i mówił „ubierz jej
czapkę, przecież jej zimno” podnosiło mi się ciśnienie. Te pytania i złote rady
każda matka, która jest utwierdzona w słuszności swojego czynu odbiera jako
atak i uwłaczanie jej samej jako rodzicielce oraz podkopuje jej poczucie własnej wartości bo kierował nią instynkt
macierzyński.
Na takie osoby ja obrałam trzy sposoby:
- jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam licząc przy tym do dziesięciu
- odpowiadam pół żartem, pół serio co myślę o owej radzie
- jeżeli osoba jest „męcząca” informuje, że” wypróbuje” jej metodę
Apogeum dobrych rad nastało u nas w czasie trudnego okresu tj. my kontra pampers a
teraz podczas odstawiania smoczka. Ja sama jestem zdania, że nic na siłę. Krzykiem i
groźbami zwykle odnosi się zupełnie odwrotny skutek niż zamierzony.
Zawstydzając dziecko i wbijając szpilę w jego godność również niewiele
zdziałamy. Wśród starszych osób taka taktyka jest nam powszechnie znana „ciuś
ciuś taka duża/ładna dziewczynka i ma smoczka/pampersa?”. Najbardziej jako matkę
boli mnie to, że są to przechodnie na mieście, którzy nas kompletnie nie znają,
nic o nas nie wiedzą a wścibiają nochala nie w swoje gniazdo! Ostatnio zdarzyła
nam się taka sytuacja:
Wyszłyśmy z Lenor spacerkiem odwiedzić moją mamę. W
ciągu pół godziny dwie mijające nas starsze osoby z ową taktyką opisana powyżej
zwróciły się do Leny. Za każdym razem patrzyła na mnie pytająco a ja
zatrzymywałam się i tłumaczyłam „nie martw się Pani nie zabierze Ci mońka, po
prostu chciała Ci powiedzieć, że jesteś dużą, śliczną dziewczynką i nie
chciałaby, żeby taka księżniczka przez monia miała problemy z ząbkami”. Zwykle
nie skupiam się na przechodniu tylko na moim dziecku. Miarka jednak tego dnia
przebrała się gdy weszłyśmy do kwiaciarni. Na powitanie usłyszałyśmy „ciuś ciuś
(…)”. Mała popatrzyła na mnie ze łzami w oczach robiąc podkówkę i szykując się
do płaczu. Odeszłyśmy na bok. Wytłumaczyłam, przytuliłam, uspokoiłam ale nie
wytrzymałam i powiedziałam do owej Pani: „Wie Pani co, jest Pani już trzecią
osobą, która w ciągu pół godziny zwraca mojemu dziecku w ten sam poroniony dla
mnie sposób uwagę. Zawstydzając ją nie pomaga jej Pani a wręcz odwrotnie. Jest
bardzo wrażliwa i bierze to do siebie. Dzieci mają również uczucia.” Na co
zmieszana Pani „ Jezu przepraszam, ja nie wiedziałam”. Kupiłyśmy co
zamierzałyśmy i wyszłyśmy.
Pewnie pomyślała, że jestem przewrażliwionym
babsztylem chuchającym i dmuchającym na małą smarkule. Mam to gdzieś. Ja w
swoim dzieciństwie wiecznie słyszałam uwagi, które podkopywały moją pewność
siebie i wpędzały mnie w kompleksy. Nie chce powielać tego schematu. Chce żeby
moje dziecko wkroczyło w ten świat pewne siebie, nie bojąc się mówić o tym co
czuje i stawiając granice. Ja tego nie potrafiłam. Byłam zakompleksioną szarą
myszką. Brałam wszystko za bardzo do siebie. A jaka jest Lena? Póki co wyrasta na przebojową, odważną dziewczynkę, która nie ma problemu z komunikatywnością oraz relacjami z innymi, dlatego za złote rady jednak podziękuję i postawie w dalszym ciągu na własną intuicję oraz matczyną miłość!
Niestety jest pełno takich osób! U mnie moja teściowa. . Wszystkoo o wie najlepiej - w końcu 3 synów wychowała.. i zawsze chce te stare metody stosować.. tylko że K. Ma alergie i nie może wszystkiego. .
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie to - starym rocznikom ciężko przyjąć do wiadomości, że mogą robić coś źle. Najgorsze jest to, że przy alergii taka osoba może zrobić dziecku krzywde:(
UsuńDokladnie..
UsuńA co u Was słychać! ?
Dawno Was tu nie było
Wrócicie jeszcze?
OdpowiedzUsuńWrócicie jeszcze?
OdpowiedzUsuńWrócicie jeszcze?
OdpowiedzUsuńWracamy :)
OdpowiedzUsuń