czwartek, 6 marca 2014

Ten dzień!






Wczoraj był jeden z tych dni. Beznadziejnych dni. Moja równowaga psychiczna została zachwiana.

Lepiej zacznę od początku. Wstałyśmy z Lenką prawie skoro świt czyli ok 8ej. Dla mnie to jeszcze noc. No ale dzieć wstał to ja też musiałam. Pogoda za oknem była cudna. Pomyślałam, że skoro mam dzień wolny wezmę się za porządki, może jakieś przemeblowanie w pokoju u Leny.... Tak też zrobiłam. pobawiłyśmy się trochę a kiedy Lena zrobiła sobie drzemkę wysprzątałam kuchnię. Potem wpadła koleżanka na chwilę z dzieckiem co by mi pomóc w ustaleniu, które ciuszki dziecięce są jej. Gubię się juz w tym. Mamy ciuszki od mojej kuzynki od koleżanki, M. bratowej i od drugiej koleżanki!!! Masakra!! Ale lepiej, że są niż miało by ich nie być. Jak to mówią od przybytku głowa nie boli. No może tak nie zupełnie bo mnie np. boli głowa kiedy ta cała sterta mi z szafki wypada za każdym razem gdy ją otwieram... Postanowiłam zrobić z tym porządek. Tym bardziej, że Lenka wkracza w rozmiar 86 a my w szafce miałyśmy jeszcze 74 bo mamusi się wydawało ciągle, że ma maleństwo w domu...
Kiedy Lenka wstała stwierdziłam, że dalsze sprzatanie nie ma sensu. Wlazła do kuchni porozrzucała gazety, moja kosmetyczka z łazienki rozebrana na czynniki pierwsze wylądowała w kuchni... Załamałam się. Właśnie sobie zdałam sprawę, że odkąd moje dziecko chodzi-ale tak naprawdę, samodzielnie- ja przestałam ogarniać głową i cała sobą ten syf! Co posprzątam to i tak zaraz jest burdel! Tak teraz ma wyglądać czas z dzieckiem? Już zawsze?! WTF?!
To tak teraz mają wyglądać te nasze cudowne dni?? Ze ja chodzę i sprzątam a ona na nowo robi bajzel po paru minutach?? W domu ma ciągle panować ten syf?? Naprawdę? Kiedy koleżanki mówiły mi, że tak będzie śmiałam się w duchu i nie wierzyłam. Tego dnia uwierzyłam. Moja równowaga psychiczna została zachwiana. W tym wszystkim oberwało się też ojcu. Inni ojcowie na spacerach z dziećmi a matki w tym czasie mają czas na sprzątanie gotowanie lub dla siebie. A ja z dzieciakiem u nogi robiłam wszystko. Wymiana paru gradowych smsów i uznałam, że spasuję, na spokojnie mu wytłumaczę o co mi chodzi. Przeprosiłam, wytłumaczyłam jak krowie na rowie. Zakumał. Wrócił do domu. Lena akurat po raz enty rozpracowywała moją kosmetyczkę.

Ja: Lena!  Wrrrr!
M.: O co Ci chodzi? Przecież to tylko dziecko.

ok. Minęło może z 15 min. Luby przymierzał nowo zakupione buty. Lena w tym czasie chodziła po pokoju. Wyszłam. Za chwilę słyszę:
M.: Lena!! Czy Ty musisz wszystko zrzucać ze stołu?!
Ja: Ale o co Ci chodzi?? Przecież to tylko dziecko...

Nadal moje samopoczucie nie było najlepsze. Czarę goryczy przelała szuflada w komodzie... Nie chciała się zamknąć!! Nawet ona przeciw mnie! Szarpałam się z nia chwilę. Luby zamknął ją lekkim pchnięciem...
Rozpłakałam się. Przytulił mnie i powiedział, że zabiera Lenkę na przejażdżkę co by nowy fotelik przetestować. Ubrałam ją i pojechali.
W tym czasie powiesiłam w spokoju dwa prania i chciałam zrobic przemeblowanie sama ale dałam za wygraną. Ogarnęłam z grubsza cały ten syf i tyle. Wrócili. Lenka cała w skowronkach. Szykowałam jej wodę na kompanie. 5 min mi to zajęło. Nagle usłyszałam ciszę. Pomyślałam "oho pewnie skarpetki sobie zdarła i teraz je obrabia" wchodzę do pokoju. Szok. Ona śpi!! Łudziłam się, że to może drzemka ale spała do rana. I znów pomyślałam, że mnie kocha, że widziała jaki miałam podły nastrój, dała mi po prostu odsapnąć. Wtedy mnie naszło. Te myśli, pt. "co ze mnie za matka skoro moje własne dziecko mnie tak denerwuje", "jestem jakaś nienormalna", "przecież to tylko dziecko a ja się na nią denerwuje! powinnam być cierpliwa". Wyrzuty sumienia.... Nie znoszę tego.

Ale! Jestem tylko człowiekiem. Nie robotem. Kocham moje dziecko najbardziej na świecie. Jednak są takie dni jak ten, których nie cierpię...

Na całe szczęście dziś było lepiej. Po 4h w pracy zdążyłam się tak za szogunkiem stęsknić, że nie mogłam się od niej odkleić!

7 komentarzy:

  1. och znam to bardzo dobrze ale ostatnio miałam tydzień wolnego- mała pojechała z mężem na tydzień do babci :) taaaaka laba odkurzanie raz na tydzień, a nie raz dziennie :P

    http://sasankowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju zazdroszczę Ci bo ja po dwóch dniach nie odkurzania mam w domu sierści po kostki:D Ale paradoksalnie tyg to bym chyba bez niej nie wytrzymała... nie rozstajemy się na dłużej niż parę godzin...

      Usuń
  2. No tak bywa nie raz, że można być,zły na dziecko, choć to tylko dziecko. Przecież wiadomo że ją kochasz. Po prostu miałaś zły dzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Twój blog do nagrody Liebster Blog Award, życzę miłego dnia :)
    http://mama-lenki.blogspot.com/2014/03/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none_4308.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój też próbuje wszystko wywalać, ściągać i chce stawiać na swoim. Ale to minie. No i czas wolny dla Ciebie i tylko dla Ciebie by CI się przydał. Ja co jakiś czas robię sobie taki mały reset. Wychodzę bez dziecka z domu do ludzi a w tym czasie Rafał zajmuje się naszym synkiem. Po 2-4h przychodzę jak nowo narodzona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam reset w pracy ;) pracuje ok 4-5h. Gdy wracam Lena i nasz psiak witają mnie z taką radością jakby mnie tydz nie było;) nie powiem, że tego nie lubie:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że nie powinnaś sobie wyrzucać tego, że masz takie dni. Każdy normalny człowiek ma☺ Ile razy ja się wkurzyłam na moje dziecię, które przecież wielbię. W takie dni jak tylko Mąż wraca to zostawiam go z Emiśką, a sama wychodzę najczęściej z psem na godzinę przynajmniej. Pomaga

    OdpowiedzUsuń

Miło nam, ze nas odwiedziłeś!
Zapraszamy ponownie!