Powrócę dziś do tematu przedświątecznego, ponieważ przeglądałam zdjęcia i przypomniało mi się, że jedno było zrobione specjalnie na poczet posta, który oczywiście przed świętami nie powstał bo czas na to nie pozwolił a raczej jego brak!
Przygotowania przedświąteczne szły pełną parą, i nawet dziecię moje wyrozumiałe było- cały dzień bawiła się grzecznie w łóżeczku w czasie kiedy to Mamuśka się zmagała z pierogami oraz uszkami (co mi do łba strzeliło żeby uszka robić "od kieliszka na wódkę" to nie wiem! na szczęście w porę się opamiętałam i skończyłam na 30tu uszkach a reszta to były pierogi bo inaczej by mnie poranek dnia następnego zastał!)
I tak sobie lepiłam i lepiłam aż tu nagle bach! Farsz się skończył a ciasto zostało.
Szkoda mi było wyrzucić więc zastanawiałam się czym by owy farsz zastąpić... Zaczęło się buszowanie po kuchni:
Jabłka?? Nie ma. Niunia zjadła owego dnia ostatnie.
Gruszka?? Nie ma. Niunia też zjadła wraz z jabłkiem.
Biały ser?? Nie wystarczy.
Hm....
ooo banany!
Co prawda nigdy z bananami pierogów nie robiłam, nie jadłam i nie słyszałam o takich ale, kto mi zabroni próbować?? Wzięłam się do roboty. W półksiężyce pokroiłam banany i zaczęłam lepić. Co prawda byłam przekonana, że mi się rozlecą podczas gotowania ale o dziwo się nie rozleciały!!!
A oto zdjęcie:
zostały podane z bitą śmietaną i mleczkiem karmelowym z tubki czyli to co akurat mamuśce w rękę wpadło:)
były PRZEPYSZNE!!!
Przyznajcie, że ślinka cieknie....
Bardzo interesujące! Banany są u nas powszechnie lubiane, więc będę musiała kiedyś wypróbować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
http://mamablogujepl.blogspot.com/
Bardzo ciekawe połącznie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe :)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę :)