piątek, 17 lipca 2015

Korpo matka

Pracujące matki. Pełno ich. Każda musi podzielić swój czas na prace, dom, czas z dzieckiem, czas z mężczyzną, jeszcze jakby znalazła chwilę wytchnienia dla siebie byłoby cool...
Te nie pracujące a "siedzące w domu" też są na pełnym etacie... Bo przecież jak siedzą z dzieckiem to "odpoczywają i nic nie robią" wiec wymaga się od nich więcej w obowiązkach domowych...
Ja aktualnie pracuję na pół etatu z porywami do 3/4. Dorabiam na kelnerowaniu. Pogodzic to muszę z czasem dla Lenor. Dni wolne staram się wycisnąć jak cytrynę. Na maxa. Ostatnio gdy chciałam po pracy wyjść z moją gwiazdą na spacer a ona protestowała przy ubieraniu się (zawsze jest ten sam schemat) usłyszałam od jej tatusia " chcesz ją zabrać bo jutro idziesz na nockę i będziesz miała wyrzuty sumienia". Oburzyłam się ale gdy głebiej to przeanalizowałam, przetrawilam... Miał rację. Co kilka dni borykam się z wyrzutami sumienia. Smutno mi, że nie będę mogła być obok gdy się obudzi lub gdy zasypia. To nie ja będe uczestniczyła w rytuałach wieczornych: kąpiel, mycie ząbków, czytanie bajki. Ostatnio gdy pojechałam kelnerować na weekend przeżywałam to. Nie miałam zbytnio czasu na myślenie ale w niedziele po 1,5h snu dopadł mnie kryzys i czułam gulę w gardle gdy myślalam o Lenie. Poczułam tą pieprzoną niesprawiedliwość, że muszę tak charować by zapewnić jej względy byt. I tą zazdrośc do tych matek, które w tym czasie siedziały ze swoimi pociechami. Nie byłam w tym odosobniona. Nie ja jako jedyna zostawiłam w domu dziecko na cały weekend. Koleżanka z kelnerowania opowiedziała mi pewnej rozmowie, którą przeprowadziła z córką, gdy kolejny raz jechała do pracy na weekend :
X: mamusiu musisz znów jechać do pracy? Zostań z nami.
Y: kochanie muszę, wiesz, że jak nie pojadę nie będę Ci mogła kupić tego, tamtego itd...
X: ale ja nie chcę tego wszystkiego, nie muszę mieć tych rzeczy, oddam Ci moje oszczędności tylko zostań z nami...
Miałam w oczach łzy. Komentarz jest zbędny. W takich momentach cieszę się, że Lenor jeszcze tak dobrze nie mówi... Serce by mi pękło na milion kawałków. Mówi się "coś za coś" ale nikt nam nie wróci tych chwil spędzonych osobno... Każdego dnia dziecko uczy się czegoś nowego, odkrywa świat na nowo.. A my nie mamy możliwości bycia obok.
Ostatnio w niedziele podszedł do kasy klient i zapytał czy gdyby zapach perfumy nie odpowiadał osobie dla której ma to być prezent w razie w jest możliwość wymiany?.. Odpowiedziałam, że tak. I potem nagle ni z gruchy ni z pietruchy wystrzelił z zapytaniem " dlaczego Pani pracuje w niedziele??" Cisnęło mi się na usta "a dlaczego Pan robi w niedziele zakupy?!" Ale odpowiedziałam neutralnie, z uśmiechem "takie mamy czasy". Nigdy nie wiadomo czy to nie tajemniczy klient...
I tak zasuwam jak ta mrówka godząc prace, kelnerowanie i dom... Słysze miłe słowa od ludzi typu "pracowita dziewczyna, zaradna"
albo zdziwienie pt. "Jak Ty dajesz rade?!" A no daje. Albo czasem i nie daje rady, wtedy ryczę z bezsilności, z niesprawiedliwości, ze zmęczenia"...
Żyję od dnia wolnego do dnia wolnego. Kiedy ów nadchodzi staram się go przeżyć w iście gwiazdorskim stylu. Jakby miał być ostatni. Pieprzę wtedy stertę naczyń, kurz, pranie w pralce, pieprzę czasem też obiad. Wyciskam dzień jak cytrynę, ładuję akumulatory. Zwalniam, uśmiecham się, zaciągam się powietrzem i żyję. Nie patrząc na nic. Cieszę się tym co mam. TU i TERAZ! I WIERZĘ W TO, ŻE KIEDYŚ LOS SIĘ ODWRÓCI I NADEJDĄ LEPSZE CZASY !!!!

3 komentarze:

  1. Może to dziwne, ale rozumiem, mimo że aktualnie jestem na urlopie wychowawczym i mam ten komfort, że mogę być z moją Emiśką cały czas. Ale gdy po macierzyńskim wróciłam do pracy na 3/4 etatu to było mi żal mojego dziecka, które czasem budziło się jak wychodziłam i gdy już mówiło to prosiło "źośtań ze mną". Łzy wylewałam w aucie. Miałam sporo czasu bo dojeżdżałam 50 km. Później Teściowa się trochę pochorowala i nie mogła zajmować się już tak długo Emiśką. I tak ustaliliśmy, że będę w domu. Wkurza mnie teraz tylko jak mijamy na wsi ludzi, zwłaszcza starszych i słyszę "kto ma dzieciątko ten ma świątko". Bo prania, sprzątania i gotowania nikt za mnie nie odwala. Nie mam gosposi. A ludzie zachowują się czasem tak, jakbym oprócz zajmowania się dzieckiem nie zajmowała się już niczym innym.

    OdpowiedzUsuń
  2. domena starszych ludzi:) ale cóż nie mieli ciepłej wody, zmywarki, także mają nam czego zazdrościć i myślą, że nic nie robimy:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nikt nam za opiekę nad dzieckiem nie płaci! A przecież to bardzo ciężka praca... opieka..ogarnięcie domu.. rachunki.. i w ogole dużo mamy zadań!.. ale przecież siedzisz w domu.. przecież nic nie robisz!

    OdpowiedzUsuń

Miło nam, ze nas odwiedziłeś!
Zapraszamy ponownie!